Smak porannego rendez-vous
Wszystko zaczyna się od intymnego spotkania. Od tego krótkiego momentu, w którym nasza uwaga jest precyzyjnie skupiona, a świat staje się zaledwie błahym złudzeniem. Oblizujemy pospiesznie usta, przygryzamy wargi, delikatnie muskamy biżuterię, którą dziś założyłyśmy po raz pierwszy. Już za chwilę poczujemy smak spotkania… Wystarczy się jedynie zbliżyć.
Walentynki to nie tyle święto zakochanych, ale tego, co wydarza się między dwoma osobami.
Jedno z takich właśnie spotkań przeszło do historii literatury, kiedy Marcel Proust stanął oko w oko z prawdziwym szczęściem, wywołanym przez powabny smak une petite madeleine. To właśnie w tym francuskim ciastku, zamoczonym w herbacie, ukryte były najcenniejsze wspomnienia. A nic przecież nie zapada w pamięć tak dobrze, jak ulubione smaki połączone z towarzystwem nowopoznanej osoby. Zwłaszcza, jeśli rzecz dzieje się we francuskim bistro, a my zaczynamy dzień od śniadania w ciemno.
„Chcę serdecznej pogawędki z kulturalnym, dobrym, rozumnym człowiekiem; dalsze od losu zależy” – głosi anons z siedemdziesiątego siódmego numeru czasopisma „Fortuna Versal” z 1927 roku. Był to jeden z najpopularniejszych polskich magazynów matrymonialno-towarzyskich w okresie międzywojennym, obejmujący swoim zasięgiem również Francję i Stany Zjednoczone. Zresztą w tym czasie rozbłysła nie tylko gwiazda „Fortuny” – wtórowały jej bowiem „Swatka”, „Głos Serca” czy „Vox”. Kto wszak nie marzył o poznaniu tajemniczej osoby, z którą może nas połączyć więź na całe życie? W ten sposób poszukiwano przecież nie tylko relacji partnerskich, ale również towarzyskich, które mogą przerodzić się w długotrwałą oraz pełną pasji i oddania przyjaźń.
Ta ostatnia jest zjawiskiem, które zajmowało już starożytnych filozofów. Mieszkańcy Aten spotykali się na wspólnym posiłku połączonym z wymianą myśli, oddając się błogiej przyjemności płynącej z jedzenia i konwersacji. Dobrze wypieczony chleb i świeże owoce – zaledwie tyle wystarczało im, by pobudzić zmysły oraz skupić się na tym, co mówi druga osoba. Dopiero taki początek dnia pozwalał na osiągnięcie pełnej satysfakcji, która dawała energię aż do wieczora.
Czy dziś takie spotkania są możliwe? W czasach, gdy millenialsi są zmęczeni internetowym randkowaniem, generacja Z niekoniecznie zainteresowana jest związkiem jako takim, a pozostałe pokolenia pędzą w pogoni za szczęściem? Jak wykazują najnowsze badania psychologiczne, o dziwo to właśnie takich spotkań potrzebujemy dziś przede wszystkim! W centrum zainteresowania wszystkich – bez względu na wiek, płeć i pochodzenie – znajdują się jakościowe relacje. Dobrze dobrane towarzystwo, w którym można przyjemnie spędzić choć kilka chwil, staje się cenniejsze niż złoto.
Jak się jednak poznać, gdy w ciągu dnia czas płynie w nieubłaganym tempie, a wieczorem myślimy tylko o relaksie i odpoczynku? Nie bez powodu coraz częściej sięgamy po speed dating, czyli amerykańską formułę rodzimej Randki w ciemno. W przeciwieństwie do szalonych lat dziewięćdziesiątych, kiedy to uważano, że wystarczy zaledwie trzydzieści sekund, by znaleźć miłość na całe życie, dziś myślimy o tym zupełnie inaczej. To szansa na ciekawe spotkanie, pozwalające na swobodną rozmowę i dzielenie się planami oraz marzeniami. Być może też na zawarcie nowej znajomości, która będzie owocować na rozmaitych polach. Okazuje się więc, że bliżej nam do starożytnych Greków oraz ich ideału kalos kagatos (a więc połączenia pięknej sylwetki z wysmakowanym rozumem) niż osób sprzed stu lat.
By pomóc nam się o tym przekonać wraz z Charlotte przygotowałyśmy wyjątkowe wydarzenie, jakim było walentynkowe śniadanie w ciemno. Tak zawarte znajomości zostają z nami na długo, jak smak francuskiej magdalenki.